Dzień 3. Poniedziałek: Welcome Abu Dhabi
Na lotnisku w Abu Dhabi kołujemy dobre kilkadziesiąt minut. Jest po prostu przeolbrzymie! Zdominowane głównie przez samoloty Etihad Airways, których jest mnóstwo. Samolot w końcu zatrzymał się. Otwierają się drzwi i czujemy uderzenie gorąca. Prawie 40*C w listopadzie! Kierujemy się w stronę budynków z lotniska. Odbieramy nasze bagaże i zmierzamy do odprawy celnej. Przyznam, że był to dla mnie najbardziej stresujący moment, ponieważ przed wyjazdem naczytałem się "GŁUPOT" na temat odpraw w ZEA. Jak to wygląda w praktyce? Polacy nie potrzebują już wizy i odprawa trwa dosłownie 2 minuty. Standardowe pytania, sprawdzenie dokumentów w systemie. Szkoda tylko, że celnik wbił mi pieczątkę wjazdową nie tam gdzie trzeba w paszporcie... .
Przy wyjściu z lotniska mijamy złotego porschaka. Znów uderzenie gorąca. Przechodzimy obok kolejki do taksówek. Olewamy także supersamochody, wypożyczalnie samochodów. Docieramy do naszego przystanku. Jesteśmy na nim my i eee miejscowi handlarze, którzy niosą ze sobą wielkie paczki związane sznurkami. Reszta turystów wybrała taksówki. Przez kilkadziesiąt minut czekania miejscowy zdążył nas zaczepić z 10 razy, proponując różne rzeczy. Za każdy razem słyszał dosadne "NOPE", i zaraz znów podchodził z tym samym pytaniem (jakbyśmy zmienili zdanie). DAMN! W końcu podjechał autobus. Wsiadamy!
Podróż trwa około godziny. Cały czas jesteśmy przyklejeni do szyby. To faktycznie inna planeta. Wysiadamy na przystanku, który oceniliśmy jako ten najbliższy naszego hotelu.
Jest poniedziałek, 3 dzień podróży. Gorąco. Zaraz dowiemy się, czy śpimy na plaży, czy jednak w hotelu. A skąd te obawy? Ponieważ, udało nam się zarezerwować ten hotel, jako błąd cenowy. Płacimy ze śniadaniem ok. 100 zł za osobę za luksusowy hotel z 11 restauracjami, spa, kortami do tenisa i squasha oraz innymi cudami. Obawy chyba uzasadnione. Zaczynamy od falstartu. Wchodzimy wejściem dla obsługi...
Na głównym holu znajduje się wyspa, dookoła której przepływa woda, a na środku kobitka gra na harfie. Większość ludzi to biznesmeni w garniturach lub szejkowie. Podchodzę w szortach do obsługi. Pokazujemy wydrukowanego maila z naszą rezerwacją. Pracownik popatrzył na nas, na potwierdzenie rezerwacji, znów na nas i zrobił gigantyczny uśmiech. Chwila niepewności i potwierdza rezerwacje. Mamy nocleg!
Aaa i jeszcze jedno. Na koniec dostaliśmy koszyk owoców, ponieważ obsługa zawieruszyła (wyrzuciła) nasze bagaże :)
Co mnie jeszcze urzekło tego dnia? Wyjście na balkon i widok zachodu słońca. Tysiące promieni słońca odbijające się w złoto-srebrnych szybach wieżowców. Widziałem wiele zach
Dzień 4. Wtorek: Corniche ; Etihad Towers ; Emirates Palace ; Sheikh Zayed Grand MosquePo trzech dniach podroży nocleg w takim hotelu smakuję wybornie. Wstajemy wcześnie i udajemy się na śniadanie.Ilość dań i możliwość jeszcze wybrzydzania po prostu nas zmiażdżyła. Co za hotel! Korzystamy jeszcze z basenu i leżaków. Koło 11:00 ruszamy. Na początku szukamy przystanku autobusowego. Przed wyjazdem Kamil opracował trasy naszego poruszania się po Abu. Znajdujemy nasz punkt startowy. O jak miło. Okazał się klimatyzowany, zresztą jak większość przystanków w Abu-Dhabi. Transport jest tani. Jeśli mamy jakieś wątpliwości to kierowcy bez problemu pomagają, tłumacząc co i jak. Tak więc po chwili znajdujemy się w okolicy Corniche.



Corniche to droga, która rozciąga się na prawie 6km. W okół niej znajduje się wiele luksusowych hoteli, w tym najważniejsze Etihad Towers oraz Emirates Palace. Warto zajrzeć na Corniche Beach. Plaża wyróżniona prestiżową Błękitną Flagą (międzynarodowe oznakowanie ekologicznych plaż)
Po krótkim spacerze docieramy pod Etihad Towers. Jest to kompleks pięciu wież:
Wieża 1: 69 pięter, 277m wysokości,
Wieża 2: 74 piętra, 305m wysokości,
Wieża 3: 54 piętra, 260m wysokości,
Wieża 4: 61 pięter, 234m wysokości,
Wieża 5: 55 pięter, 218m wysokości.
Naprzeciwko znajduje się Hotel Emirates Palace. Jest to najbardziej luksusowy hotel na świecie. Z ciekawostek to koszt budowy wyniósł ponad 3 miliardy USD (!!), a każdy gość otrzymuje do swojej dyspozycji osobistych kamerdynerów na cały czas pobytu (hmm ciekawe, czy jest szansa na jakiś błąd cenowy). Do hotelu można wejść bez przeszkód i pozwiedzać wnętrza. Oczywiście korzystamy z takiej okazji.
W środku można także zjeść ciastko posypane złotem.
Ostatnia ciekawostka: część scen do filmu 2fast 2furious 7 kręcono w Emirates Palace i w Etihad Towers.
Po wyjściu z "superhotelu" szukamy przystanku autobusowego aby udać się do Sheikh Zayed Grand Mosque. Nie do końca trafiliśmy jak chcieliśmy, czyli dokładnie pod główne wejście. Prawdopodobnie wyszliśmy za wcześnie z autobusu i musieliśmy spory kawałek przedreptać. Zaczynamy odczuwać cały dzień chodzenia na takim słońcu.
Jest to jeden z największych meczetów na świecie o pojemności 40 000 wiernych. Składa się z 82 kopuł oraz ponad 1000 kolumn. W środku znajdziemy pozłacane żyrandole i największy na świecie ręcznie tkany dywan. W meczecie wymagany jest właściwy dress code, który obowiązuje już w chwili wyjścia z taksówki, czy autobusu. Jeśli nie mamy odpowiedniego stroju, można go wypożyczyć na miejscu.
Meczet pod względem architektonicznym zrobił ogromne wrażenie. Nawet drapacze chmur w centrum wydają się być "malutkie".
Ten długi i pełen emocji dzień zakończę tym zdjęciem:
Dzień 5. Środa: Ferrari Park
Rano udajemy się na przystanek i tam łapiemy busa na wyspę YAS. Jest tu sztucznie wybudowana wyspa w Abu Dhabi. Znajduje się tam Ferrari World. Jest to jedne z największych centrum rozrywkowych w Emiratach. Całość zajmuje powierzchnie około 3 miliona metrów kwadratowych. Można się tutaj przejechać najszybszą kolejką górską świata i mamy zamiar brutalnie tą możliwość wykorzystać!


Zanim wsiądziemy na Formula Rossa mamy zamiar przejechać się wolniejszą kolejką, żeby się przyzwyczaić. Wsiadamy do naszego Ferrari. 3.2.1 start!
Jako, że już wiemy z czym to się je, udajemy się przetestować ta owianą sławą kolejkę. 240km/h w niecałe 4 sekund! Brrr!
Tu będzie mała pauza :) Hmm ewidentnie zrobiło to WOW ale więcej nie zdradzę. Trzeba samemu przetestować.
Po kolejkach górskich udajemy się na symulator 4D Speed Of Magic. Wsiadamy do symulatora, który umieszcza nas w grze. I tu muszę się do czegoś przyznać. Pierwszy raz czułem się jakby faktycznie mnie ktoś umieścił w grze, ale też pierwszy raz wyszedłem zielony jak Hulk...
W ramach dochodzenia do normalnego stanu przejechaliśmy się kolejką Bell" Italia. Miło, powoli, bez gwałtownych ruchów, czyli to co mój żołądek najbardziej lubi :)
Po całym dniu w Ferrari Park mieliśmy wrócić busem do hotelu. Jednak sytuacja tak się rozwinęła, że dogadaliśmy się z parą Azjatów, żeby razem wrócić taxą do centrum. Wsiedliśmy do taksówki i wzajemnie pytamy się skąd kto pochodzi. Mówię, że z Polski, a oni do mnie: dzień dobry!
Chwila konsternacji. Okazało się, że zrobili sobie "mały" trip po świecie i niedawno zawitali do znajomych w Polsce i tam nauczyli się podstawowych zwrotów. Podróż minęło wyjątkowo szybko i żal było się żegnać, choć ciężko się tłumaczy czemu się nie je codziennie pierogów :)))
Nigdy nie byłem fanem kolejek górskich więc sceptycznie podchodziłem do pomysłu z wycieczką do Ferrari park ale uważam, że jest to jedno z najlepszych miejsc w całych ZEA, gdzie należy zrobić "check in".
W końcu hotel i stabilne łóżko. zzzZZZzzz.
Dzień 6. Czwartek: Road to Dubai
Z żalem opuszczamy nasz hotel. Z naszymi tobołkami udajemy się na dworzec centralny, który wygląda jak dworce u nas. Naprzeciwko znajduję się duże centrum handlowe z hotelem, a tak to reszta jest bez szału jak na ZEA.
Pakujemy się do busa. Czeka nas 2h podróży przez pustynie. Wyjeżdżamy z Abu. Wieżowce stają się coraz mniejsze, aż do momentu, gdzie widzimy tylko piasek... .
CDN