Dzień 6. Czwartek: Welcome to Dubai
Trasa z Abu do Dubaju zajmuje około 2h. W autobusie zastanawiam się co nas spotka na miejscu. Tyle się nasłuchałem na temat tego emiratu. Złoto, ferrari, diamenty! Hmm zobaczymy! Wjeżdżamy do miasta i faktycznie jest WOW! Wszędzie drapacze chmur! Kark boli od wychylania się w stronę nieba. Przejeżdżamy całe centrum i kierujemy się na dworzec autobusowy Al Ghubaiba Bus Station w historycznej części Dubaju. Niedaleko dworca zlokalizowany jest nasz hotel. Znajdujemy się w dzielnicy Bur Dubai, a dokładnie w starym mieście Al Fahidi (dawna dzielnica kupiecka). Jest to jedna z najstarszych części Dubaju.









Szybki check-in w hotelu i wyruszamy na miasto. Od razu kierujemy się w stronę kanału Creek. Jest to bardzo ważna część miasta, bo to tutaj narodził i rozwinął się Dubai. Na wodach kanału widać dziesiątki łodzi handlowych, rybackich i turystycznych. Mamy zamiar przeprawić się na drugą stronę więc wsiadamy do jednej z łodzi. Wygląd przyprawia nas o dreszcze, ale chyba nie pójdziemy na dno... . Przy starcie sternik kasuje nas 1 AED. Zderzamy się jeszcze z sąsiadującymi łódkami i płyniemy na drugi brzeg.












Po chwili nasza taksówka dobija na drugi brzeg. Znajdujemy się teraz w dzielnicy Deira. Jest to typowa dzielnica targowa. Kupimy tu dosłownie wszystko! Wyróżnia się tu przede wszystkim targ przypraw, rybny i warzywny, włókienniczy oraz najważniejszy Deira Gold Souk. Wchodzimy w najbliższą uliczkę straganową i od razu zostajemy zaatakowani przez sprzedawców (jak ja nie lubię tego!). Jak już się od nich odpędziliśmy (tylko na chwilę) to oczom ukazała się "tęcza z przypraw". Orgazm nie tylko dla oczu, ale także dla nosa. Fuzja wszystkich zapachów naraz!








Następnie trochę pobłądziliśmy ale w końcu udało się nam trafić: Bazar złota! Na dzień dobry wita nas Najmat Taiba - największy na świecie pierścień. Wykonany z 21 karatowego złota o wadze prawie 64kg! Gigantyczny pierścionek powstał w 2000 r. Wartość tego cacka to ok. 550 000 dolarów. Sądzę, że Gold Souk nie jest najlepszym miejscem na spacer z dziewczyną :) Ale jak już tak się zdarzy, to warto zrobić tu choćby drobny zakup, ze względu jakość złota oraz jego cenę.


Oczarowani błyskotkami udajemy się na targ warzywny oraz sąsiadujący obok targ rybny. Po skosztowaniu owoców przystępujemy do zakupów. Tu chyba nas handlarze trochę naciągnęli, bo jesteśmy obładowani melonami i bananami jak wielbłądy, ale nie żałujemy! Pierwszy raz skosztowałem małych bananów z Omanu i powiem tyle: PYCHA! Zresztą do owoców wrócę pod koniec jeszcze :) Kierujemy się teraz do Deira Fish Market, a raczej zapach wskazuje gdzie mamy się udać. Targ mieści się w ogromnej hali, gdzie wyłowiono chyba wszystko co pływa w wodzie. Przeogromna ilość ryb i innych stworzeń! Szybki rekonesans i spadamy, bo śmierdzi!
Do wieczora zwiedzamy jeszcze okolice. Przeprawiamy się łódką na "naszą stronę" i wracamy do hotelu.
Dzień 7. Piątek: Burj Khalifa
Grafik na piątek był dość napakowany, więc postanowiliśmy od rana działać. Na wstępie zapomnieliśmy, że mamy dziś "muzułmańską niedziele". Odbiliśmy się od bramy metra. Spacer może nie jest zły, ale w tej temperaturze trochę nas przerażał. Suma sumarum może jednak w ten sposób lepiej poznamy Dubaj. Po drodze spotkaliśmy jeszcze grupkę grającą w krykieta.
Dubai praktycznie rozciąga się wzdłuż jednej ulicy, nad którą biegnie linia metra. Na całe szczęście okazało się, że metro w piątek jest jednak czynne ale od późniejszej godziny. Po drodze na stację wchodzimy do Maca po lody za złotówkę! (jedno z największych zaskoczeń w ZEA). I prosto na metro. Metro w Dubaju jest w pełni zautomatyzowane i przebiega głównie estakadami!
Przejeżdżamy kawałek i wysiadamy w biznesowej części miasta. Kierujemy się najpierw w stronę Emirates Towers, a później już do naszego celu - Burjh Khalify!
Większość wieżowców znajduje się wzdłuż autostrady Sheikh Zayed Road. Biegnie ona od ronda Trade Center do granicy z Abu Dhabi. Spacerujemy dalej w kierunku Burjh i podziwiamy architekturę. Co jakiś czas mijamy jakąś superfurę zaparkowaną przy hotelu.
Zbliżamy się do naszego punktu docelowego. W końcu naszym oczom ukazał się najwyższy budynek świata. Robi wrażenie. Zanim jednak dotarliśmy to trochę pobłądziliśmy. Bilety na punkt widokowy Burjh należy zarezerwować sporo przed przyjazdem. Celowaliśmy tak, żeby być w czasie dnia i nie czekać też zbyt długo aż słońce zajdzie, by zobaczyć miasto za dnia i po zmroku.
Żeby dostać się na platformę widokową musimy najpierw wejść do The Dubai Mall. Jest to największe centrum handlowe na świecie pod względem powierzchni, która wynosi 112,4 ha! Szczególne wrażenie robi przeogromne akwarium o pojemności 10 mln litrów wody. Pływa w nim ponad 33 tysiące okazów morskich, w tym 400 rekinów.
Oczywiście jak w każdym centrum, w którym byliśmy w ZEA nie mogło zabraknąć lodowiska!
W drodze na Burjh przechodzimy przez 'targ arabski".
I nagle stajemy w osłupieniu... Sklep z ozdobami świątecznymi oraz choinkami! A podobno Arabowie są tacy nietolerancyjni...
Biuro "At the Top", gdzie można wykupić wjazd znajduje się na parterze Dubai Mall. Jako, że płaciliśmy przy rezerwacji internetowej, to w biurze po podaniu danych dostaliśmy bilet. Co do samego wieżowca to jest to najwyższy budynek na świecie (ciekawe jak długo). Szczyt znajduje się na wysokości 829m! Budynek posiada 163 piętra użytkowe. Taras widokowy "At the Top" znajduje się na 124 piętrze. Zawozi nas tam winda z prędkością 36km/h. Perłą budynku jest Armani Hotel, pierwszy z czterech na świecie. Zajmuje on parter i pierwszych 9 pięter.
Po wjechaniu na górę okazało się, że akurat panuję potężna burza piaskowa, ale i tak widok był cudowny!
Powoli słońce zaczęło zachodzić. Niestety przez burzę nie było spektakularnego zachodu, ale gdy zrobiło się całkowicie ciemno Dubai rozświetlił się pełną mocą!
Z góry miasto wygląda niesamowicie i ciężko było opuścić taras. Wiedzieliśmy jednak, że na dole czeka nas równie piękny widok i pokaz fontann. Tańczące fontanny w Dubaju są jednym z największych i najpiękniejszych spektakli na świecie. Zespół fontann zainstalowany jest na 30-hektarowym Burdż Chalifa Lake, a strumienie wody sięgają na 154 metry! Na wspaniały spektakl składa się także 6600 świateł i 25 kolorowych projektorów. Wiązka światła skierowana w górę jest widoczna nawet na wysokości 30 kilometrów! Pokazy od godziny 18:00 odbywają się co 30 min i trwają do 23:00. Należy śledzić jednak ewentualne zmiany godzin spektakli.
Tak naprawdę Dubaj największe wrażenie robi nocą! Dopiero wtedy ten nowoczesny moloch pokazuje swoje piękne oblicze.
Dzień 8. Sobota: Atlantis the Palm & Park wodny Aquadventure Atlantis
Na sobotę zaplanowaliśmy odpoczynek w parku wodny Aquadventure Atlantis. Jako, że znajduje on sie na drugim końcu Dubaju to znów przemieszczamy się metrem. Wysiadamy na stacji Dubai Intenet City i piechotą zmierzamy na Palm Jumeirah. Po drodze mijamy budynki tutejszych uniwersytetów. Chciałoby się wrócić na studia.
Wyspa Palm Jumeraih jak nazwa wskazuje ma kształt palmy. Wchodzi w skład dubajskich Wysp Palmowych. Została sztucznie utworzona i jest określana jako ósmy cud świata. Można ja dostrzec z kosmosu! Na "liściach wyspy" znajduje się kompleks ekskluzywnych domów. Na jej czubku znajduje się Hotel Atlantis The Palm wraz z aquaparkiem. Aby tam się dostać wsiadamy do naziemnej kolei jednotorowej Palm Monorail.
Po dotarciu na koniec trasy wysiadamy przed wejściem do hotelu. Ten luksusowy kompleks hotelowy został oddany do użytku w 2008 r. Podczas otwarcia wystąpiło wiele światowych gwiazd takich jak: Kylie Minogue, lecz najciekawszy jest fakt, że na pokaz sztucznych ogni zużyto siedem razy więcej fajerwerków niż podczas ceremonii otwarcia Olimpiady w Pekinie! Niestety nie będziemy mogli sprawdzić jakości hotelu. Kierujemy się prosto do parku wodnego.
Park Aquacenture był kolejnym miejscem, gdzie wchodziliśmy za 50% ceny. Po wejściu do parku nieśmiało zaczynamy od opłynięcia całości na dmuchanym "pączku". Bierzemy po jednym donutcie i spokojnie zwiedzamy park.
Relaksacyjne pływanie szybko nam się znudziło, wiec testowaliśmy po kolei wszystkie ślizgawki. Na sam koniec zostawiliśmy dwie. Pierwsza to Poseidon's Revenge, gdzie zostajemy zamknięci w pionowej tubie, gdzie po chwili znika podłoga i zaczynamy spadać w dół z głośnym wrzaskiem Aaaaaa! Druga to Leap of Faith, czyli zjazd z niemalże pionowej ściany półotwartym korytkiem w doł. 27,5m strachu i duma na końcu z przejścia tego aktu wiary :)
Park wodny jest ogromy. Mnóstwo zjeżdżalni o rożnym poziomie strachu pozwala na świetną zabawę. Jak nam się znudzi ślizganie to możemy iść na prywatną plażę lub też popływać z delfinami lub rekinami. Po całym dniu człowiek jest wykończony ale warto tam się wybrać. Jedynie ceny posiłków są delikatnie mówiąc przesadzone. Głodni, zmęczeni, aczkolwiek prze szczęśliwi przebieramy się i udajemy w drogę powrotną.
Dzień 9. Niedziela: Desert Safari
Niedziele spędziliśmy na spokojnie. Głównie robiąc pamiątkowe zakupy i szwendając się po starym Dubaju. Na wieczór zaplanowaliśmy przejażdżkę po pustyni wraz z kolacją w Oazie. Z bogatej oferty biur oferujących tą atrakcję wybraliśmy Arabian Nights Tours i był to strzał w dziesiątkę. Kolejny raz oczywiście wykorzystaliśmy kupon rabatowy na 50%. Równo o ustalonej godzinie pod nasz hotel podjeżdża terenówka, która ma nas zabrać na off-road. Oprócz nas w samochodzie jest jeszcze turysta niewiadomego pochodzenia i 3 Rosjanki: babcia, mama, wnuczka. One od początku były atrakcją ze względu na swoją niepunktualność, co spowodowało wkurzenie kierowcy :)))
Więc ruszamy!
Miejsce startu off-roadu znajduje się na pustyni i tam wszystkie samochody z Arabian Nights Tour się spotykają. Następnie w rytmie głośno puszczonych popowych hitów ruszamy na off-road po pustyni. Kierowca jest naprawdę dobrze wyszkolony i widać, że potrafi poruszać sie po stromych wydmach. Momentami mamy wrażenie, że zaraz wylądujemy na boku lub wykonamy salto w tył. Kierowca zauważył jednak, że Rosjanki bledną i agresywnie przyspieszył... .
Po drodze jeszcze zatrzymujemy się zobaczyć zachód słońca nad pustynią!
Gdy jest już ciemno docieramy do oazy, gdzie czeka na nas pyszna wyżerka i pokaz! Zaczynamy jednak od zapalenia sziszy. Następnie mamy posiłek i show! Przedstawienie składało się z dwóch części. W pierwszej tancerz kręcił się dookoła powodując unoszenie się stroju. Po zakończeniu obszedł scenę dookoła szukając "ochotnika" i... wybrał mnie! Tą żenująca część mojego życia pominę :) Po nim i po mnie na scenę weszła tancerka, która zabawiała publiczność tańcem z ogniem.
Podczas tego wieczoru udało mi się spełnić taka drobną fantazję - zjazd na desce snowboardowej z wydmy!
Na koniec wspólna foteczka z nowo poznanym koleżką i wracamy do hotelu.
Dzień 10. Poniedziałek: Burj al Arab & Ski Dubai
Ostatniego dnia pobytu w Dubaju mamy zamiar zrobić połączenie gorącego arabskiego lata z mroźną polską zimą. Jak to zrobimy o tym zaraz. Tradycyjnie przemieszczamy się metrem i wysiadamy w najbliższej okolicy hotelu Burj al Arab. Koło Burja znajduje się Public Beach, na której mamy zamiar zakosztować ostatnich chwil ciepła przed powrotem. Odległość od stacji do wybrzeża jest dosyć spora ale cały czas idzie się przez bardzo bogatą dzielnicę. Co chałupka to szczęka niżej opada. Przy samej plaży już wlokę ją za sobą. Jak dla mnie takie dzielnice to spełnienie marzeń architekta.
W końcu docieramy do bezpłatnej plaży i... pustki! No kto za darmo by się chciał opalać. Pewnie jakby była płatna 100% to by nie było miejsca... . Ale dla nas akurat to nie problem. Rozkładamy się i leżymy, i... stwierdzamy po dłuższej chwili, że starczy leżenia. Więc pakujemy się i kierujemy w stronę hotelu żagla.
Przed samym hotelem znajduje się drugi z parków wodnych Wild Wadi z ponad 30 zjeżdżalniami.
Burdż al-Arab jest to chyba najsłynniejszy hotel na świecie. Charakterystyczna budowla w kształcie żagla jest symbolem nowoczesnego Dubaju. Hotel wyznacza standardy doskonałości obsługi. Specjaliści z branży hotelowej po zapoznaniu się z hotelem rozważali utworzenie dodatkowej kategorii. Ostatecznie pozostano przy 5 gwiazdkowej klasyfikacji. Nieoficjalnie jednak Burdż al-Arab określa się jako 7 gwiazdkowy hotel! Z ciekawostek to kwiaty do apartamentów codziennie sprowadzane są z Holandii. Dla wielbicieli intryg nie lada gratką jest fakt, że od strony morza symbol Dubaju przypomina największy krzyż na ziemi muzułmańskiej!

Ostatnim przystankiem tego dnia jest centrum handlowe Mall of Emirates wraz z najsłynniejszym obiektem narciarskim Ski Dubai. Tylko w ZEA mógł powstać tak szalony pomysł. 5 torów zjazdowych o rożnych stopniach trudności, z których najdłuższy ma 400m. W środku narciarzy i snowboardzistów wozi kanapa. W cenie jest podstawowe ubranie i wyposażenie na stok (oprócz rękawiczek). Widok na kompleks narciarski można podziwiać z restauracji w centrum handlowym.
Opuszczamy Ski Dubai i kierujemy się w stronę hotelu. Czas w tym niezwykłym miejscu dobiega niestety końca. Wieczorem jeszcze idziemy się przejść wzdłuż Dubai Creek. I wspomnieniem historycznej części Dubaju żegnamy Zjednoczone Emiraty Arabskie.
Dzień 11. Wtorek: Powrót
Na drugi dzień znów taszczymy nasze tobołki i machamy rozpustnym wieżowcom na do widzenia. Po 2h autobusem, czeka nas przesiadka na dworcu w Abu Dhabi. Kolejny autobus i docieramy na Lotnisko. Wylot odbywa się bez przeszkód i po krótkim locie lądujemy znów w Serbii. Jak to szybko zleciało. Tym razem nie wracamy do Pragi, ale lecimy do Wiednia. Tam na lotnisku przy wyjściu wyłapują nas celnicy. Kontrola bagażu. Otwierają torby i chwila konsternacji. W środku ubrania i OWOCE.... .Nie zdążyliśmy zjeść melonów, a były tak dobre...! No i dwie siatki małych bananów z Omanu. Dobra. Machnęli zdziwieni na nas rękami. Dopiero późnym wieczorem mamy busa do Polski. Idziemy na Piwo! Trzeba uczcić wyjazd!
Dzień 12. Środa: Welcome Home
Godzina 6:00 rano dojeżdżamy do Katowic. 8:00 jestem w pracy. Oczywiście z reklamówką bananów :))))