Nie nie to koniec. Za łatwo jak na Kubę. Ledwo co przeszliśmy przez odprawę zgasły światła na lotnisku! Zaraz prąd zaczął działać, a potem znów wysiadł. Tak w tej "dyskotece" docieramy do hali odlotów. Na tablicy odlotów wszystko w porządku, a w kuluarach plotki, że znów problem z samolotem! I tak mija godzina za godziną. Jest ciepło. Prąd dalej gaśnie na międzynarodowym lotnisku! Podobno są problemy z zatankowaniem samolotu. No trudno będziemy go pchać chyba do Europy. Na całe szczęście sklepy wolnocłowe działają, bo bez rumu się nie obędzie. Odprawiliśmy nawet urodziny w hali odlotów :) Wszelkie problemy z samolotem zawsze stresują, a tutaj są problemy nawet z lotniskiem! Znak, może nie lecieć. W głowie układałem życie na nowo na Kubie...
Kuba - Varadero i pożegnanie z Kubą
Dziś kończymy część wyjazdu związanego z samozorganizowanym zwiedzaniem Kuby. Następny cel to Varadero i spanie w hotelu z obsługą. Plan od początku był taki, że po części aktywnego zwiedzania spędzimy ostatnie na leżaku z drinkiem w ręku (jeżeli tyle wytrzymamy). Z samego rana podjeżdża po nas samochód, który zamówiła nam córka właściciela. Przed nami 300km drogi, więc poprosiliśmy o sprawdzony samochód z klimatyzacją bez dodatkowych pasażerów i za to miała być też dopłata. Wsiadamy do samochodu i pytamy o klimatyzację, na co kierowca pokazal nam, że możemy sobie szyby otworzyć... Po takim czasie nie jesteśmy zaskoczeni kolejnymi kłamstwami. Olać to, jedźmy już panie szofer na te leżaki! Ok, tylko zabierzemy innych pasażerów. Innych? I tak każdy nowy pasażer jest zaskoczony towarzystwem w aucie i brakiem klimy. Wygląda, że wszyscy jedziemy z tego samego ogłoszenia :)))
Krótko po wyjeździe z miasta trafiamy na wielką migrację krabów, która niestety prowadzi przez naszą drogę. Kierowca nie zważa na nie, więc przez parę kilometrów słyszymy trzask pękających krabów oraz smród z gnijących szczątków na drodze. Jest to spory problem na Kubie ale chyba nikt się tym nie przejmuje. Okropne!
W połowie drogi mamy krótki postój. Wychodząc z samochodu miałem wrażenie, że sprężyna z tylnego siedzenia została w moim tyłku. Klasyki, które jeżdżą po Kubie to często bardzo zaniedbane samochody ze swapami silników z innych samochodów. Nasz "klasyk" miał silnik z małego peugeota. Wyprawa do Varadero była katorgą. Na nasze nieszczęście wysiadaliśmy jako ostatni i oglądaliśmy dodatkowo wszystkie awantury między pasażerami, a naszym kierowcą. Oczywiście za każdym razem chodziło o koszt tego oszukanego transportu. Niestety i z nami kierowcą dyskutował. Na cale szczęście nasz hotel znajduje się w części Varadero, gdzie mieszkańcy Kuby nie mieli wstępu i szybko zrezygnował z naciągnięcia nas na kasę. Widać było, że nie jest to teren gdzie czuł się pewnie do naciągania turystów. W końcu upragniony hotel!
Hotele na Kubie są bardzo drogie. W tej samej cenie w USA można znaleźć hotele o bardzo wysokim standardzie. Jako, że mieliśmy zaplanowane tylko 3 noclegi to jednak postanowiliśmy wybrać coś lepszego. Tak trafilismy do Melia Las Antillas.
Nie lubie jeździć na all inclusiv, na wyjazdy tylko na leżak. Po tygodniu podróży na Kubie czekaliśmy jednak na ten pobyt jak na wybawienie. Hotele w Varadero to male miasta z pocztą i innymi usługami. Można tam spędzić tydzień i od rana do wieczora mieć zapewnione atrakcje. Codzinnie działo się coś innego - wieczory z cygarami, kubańskie grille itd. Udało nam się załapać na amerykański ślub jak z filmu oraz rozegraliśmy wiele międzynarodowych meczy siatkowki w basenie :))) Pozdrawiam tutaj Garego. Jedynie widok biegających gości hotelowych z ogromnym kubkiem termicznym po drinki był żenujący. Beztroski czas szybko się kończył i trzeba było wracać do kraju. W końcu wypoczęci ruszamy na lotnisku. Cześć Kubo!
Epilog
Normalnie w tym momencie jest już tylko nudna podróż do domu ale nie to nie to koniec! Za łatwo jak na Kubę...Przyjeżdżamy z hotelu na lotnisko, gdzie pojawiają się plotki że nasz samolot zepsuł sięw Polsce i nawet nie wylecial po nas (wypoczywa na Okęciu) ! Lotnisko w Varadero nie jest zbyt reprezentatywne. Również z informacją nie jest łatwo. Czas leci, nikt nic nie wie. Na tablicy samolot dalej On Time. Udało się dorwać kawałek Internetu i sprawdzić, że samolot faktycznie jest w Polsce! Zero informacji nikt nic nie wie. W okolicach północy przychodzi obsługa z Tui Fly i informuje nas, że nie wylecimy dzisiaj (no wow) i zawiozą nas do hotelu po całym dniu czekania.
Wracamy na półwysep Varadero. W środku nocy trafiamy do hotelu pięciogwiazdkowego, który jest jedną wielką imprezą. Rzucamy torby do pokoju i idziemy korzystać z atrakcji allinc. Rzuciło nam się w oczy mnostwo pijanych małolatów z USA i Kanady, którzy podle traktują swoich kubańskich rówieśników pracujacych jako obsługa. Przykry obrazek. Szybki drink i lecimy spać. Na drugi dzień wyjazd mieliśmy późnym popłudniem więc postanowiliśmy popływać przed wyjazdem na lotnisko. Trochę nas wciągneło pływanie i biegliśmy w klapkach na autobus, żeby zdażyć na lotnisko.
Epilog II
Z zamyślenia wyrwał mnie krzyk: "biegnijcie!" Gdzie co jak?! Łapie za plecak i biegne za tłumem w kierunku gate'u. Na lotnisku przez problem z wylotami było już ciasno ale inni podróżujący zrobili nam szpaler. Więc tak biegniamy, przez hale, mijamy bramki... aż do samolotu. Biegaliście po płycie lotniskowej bez sprawdzania dokumentów? My tak :)
Wpadamy doslownie do samolotu, gdzie jest wielka awantura, bo ludzie pozajmowali sobie miejsca. Ktoś zaprotestował i zablokował się w toalecie. Ktoś kogoś do sądu podawał. Cyrk na skrzydlach. Niech mnie ktoś uszczypnie. Wtem Kapitan Samolotu: Proszę siadać BYLE GDZIE (!!!), bo jak zaraz nie wylecimy to zostajemy kolejny dzień na Kubie! To był najszybszy start samolotu od momentu wejścia na pokład w jakim uczestniczyłem. Do końca lotu nie wiedzieliśmy, czy napewno wylądujemy w Warszawie, czy jednak będziemy musieli prędzej lądować ze względu na czas pracy pilotów! Już nam było to obojętne. Już jesteśmy w powietrzu. Byle wracać! Cześć Kubo!
Epilog III
Wyjazd na Kubę miał byc spełnieniem marzeń. Relacje osób, które parę lat temu były na wyspie wprawiały zachwyt samym czytanie. Niestety zderzyliśmy się z brutalną rzeczywistością, która zaczęła sie pojawiać w relacjach na Tripadvisorze. Kuba przywitała nas smrodem samochodów. Przez cały czas czuliśmy się jak chodzące dolary. Hawańczycy bardziej obawiają się Mcdonalda niż dragów i prostytutek na głównej ulicy. Piękne klasyki na zdjęciach to tak naprawdę jeźdżacy złom. Brzmi strasznie ale były też miejsca, które mają niesamowity potencjnał i ludzie od których biła dobroć i otwartość. Niestety na ten moment to za mało, żeby tam wrócić. Kuba dla wielu jest atrakcyjna ale jej największą atrakcją dla reszty świata jest niestety bieda.