Trochę o podsumowaniu, trochę o błędach, motywacji i celach.
Miałem nie robić rozliczenia 2016, ale stwierdziłem, że każdy etap powinien mieć swoje podsumowanie. Dla mnie dopiero 3 poniedziałek stycznia tzw Blue Monday jest symbolicznym rozpoczęciem 2017 roku.
Czemu dopiero teraz? O tym później. Więc jaki był 2016?
- pracowity, bo wpadłem w wir skreślania pozycji z listy,
- leniwy, bo robiłem tylko to na co miałem ochotę,
- egoistyczny, bo byłem skupiony na własnych celach,
- bezinteresowny, bo pomagałem innym.
Był to rok pracy nad sobą, pracy nad listą. Rok, z którego jestem dumny. Rok skupienia się nad sobą. Rok debiutów. Rok udowadniania, że można wszystko.
Przykłady?
W styczniu męczyłem się przy 5 km biegu. W maju debiutowałem w półmaratonie kończąc go na pudle!
Debiut w biegach górskich i 5 miejsce!
2 rekordy życiowe w biegu na 10 km na płaskim terenie!
Start w Bike Maratonie i wynik lepszy niż oczekiwałem!
Pierwsze ślizgi na Kite'cie!
Nowa zajawka na chodzenie po górach i spanie pod namiotami!
Pierwsze zawody w squashu!
Mega trip po wschodnim wybrzeżu USA!
Zdobycia upragnionej legitymacji instruktora snowboardu!
I wiele innych wspaniałych rzeczy!
Nic z tych rzeczy nie przyszło łatwo. Na zawodach były momenty, że zbierało się na wymioty na trasie, były mocne zawroty głowy, myśli o zejściu z trasy. Ogromne zakwasy po treningach. Stres przed zawodami. Mnóstwo nieprzespanych nocy, żeby dokończyć projekty lub robić plan na wyjazdy. Praca przez weekendy itd. Ale było warto.
Dobre wyniki nie przychodzą bez ciężkich treningów. A jak coś zbyt łatwo się uzyskuje to nie smakuję tak jak powinno.
Były też kiepskie momenty pełne zwątpienia, ale końcówka roku wynagrodziła mi to 100%! Najpierw nagrody za moje pasje i kreatywność. Następnie wygrany wyjazd w Alpy. Sylwestrowy Bang na stoku. Ukoronowaniem całości było jednak uzyskanie legitki instruktora snowboardu i niedzielny freeride z ekipą! Thanks All:* Tymi zjazdami, chyba najlepszymi do tej pory, symbolicznie zamknąłem rok/etap. Taki mentalny sylwester!
Pierwszy raz popełniłem tyle świadomych błędów. Nie żałowałem żadnego, a wręcz odwrotnie wyciągałem wnioski z każdego pojedynczego Podobno byłem bardzo samolubny/aspołeczny, itd, choć ja bym określił inaczej - skupiony na własnych celach. Tylko, że... przez ten rok poznałem rekordową liczbę wspaniałych osób, z którymi utrzymuję kontakt i planuje różne wypady. Hmm to może jednak nie byłem taki okropny? Wszystkim nie dogodzimy. Niedawno przeczytałem: "nie jesteś zupą pomidorową, żeby Cie wszyscy lubili" I z tą myślą będę kroczył dalej.
Kiedyś pisałem o motywacji, że najbardziej nas dopingują złe rzeczy. Dalej to podtrzymuje, ale dodam, że jest to rodzaj ślepej motywacji. Doprowadzi nas na pewno do sukcesu ale w sposób wyniszczający. Motywacja poprzez dobre rzeczy ma więcej radości w sobie. Sukces osiągnięty poprzez złą inspiracje świętujemy sami, a osiągnięty poprzez pozytywną celebrujemy wspólnie z najbliższymi. Optymalnym rozwiązaniem jest płynne przejście ze złej motywacji, która napędzi nas okrutnie do motywacji pozytywnej, która będzie nas pchać do przodu z bananem na twarzy.
Z tym wszystkim wiąże się jeszcze jedna historia, która wydarzyła w tamtym roku. Napisała do mnie zupełnie obca osoba i zapytała, czy zajmuje się coachingiem i motywacją? Znalazła gdzieś mój profil na necie ze zdjęciami z wyjazdów. Po krótkiej rozmowie okazało się, że ona potrzebuje kogoś kto każe jej ruszyć dupę do roboty. Czyta książki o tym jak być bogatym i szczęśliwym. Jeździ na jakieś spotkanie, gdzie płaci hajs za brednie od "nauczycieli-motywatorów" Chcesz motywacji? Potrzebujesz kogoś kto powie Ci rusz dupę? Tak? Idź do mamy, taty, chłopaka, dziewczyny! Myślę, że oni nie raz to mówili! Też powiem: rusz dupę!
Nie dało się zakończyć roku w sylwestra, ponieważ nie wierzę, że 31 grudnia stawiam kreskę i od 1 stycznia będę miły, wysportowany, pracowity, sumienny, bogaty i co tam jeszcze w te postanowienia noworoczne można wsadzić. Większość trwałych efektów to konsekwencja działań i decyzji, które trwają od dłuższego czasu. Z osobistego doświadczenia płynne przejście z etapu do etapu daję największe efekty i wprowadza mniejszą nerwowość. Więc nie idę dziś na pizze, burgera i maca, bo od jutra tylko jem ryż i warzywa. Nie planuje chodzić od dziś codziennie na crossfit, squash'a, basen, bo będę miał na początek takie zakwasy, że przez następne 3 dni będę umierał i tak nie będę chodził na te zajęcia.
Nie da się z dnia na dzień zmienić wszystkiego. Tu i teraz jest konsekwencją wydarzeń z przeszłości. Tak jak nie da się wyciąć kawałka filmu lub wyrwać rozdziału z książki i całkowicie wymazać jak już go raz widzieliśmy lub przeczytaliśmy! Pewne rzeczy zawsze wracają i tylko od nas zależy czy wyciągamy wnioski. Czasem trzeba znów zrobić krok wstecz, przeanalizować i wyciągnąć nowe wnioski. Na tym polega mądrość. Nie zgadzam się z tezą, że należy patrzeć tylko do przodu. Tak czyniąc znów wpadniemy w wir popełniania tych samych błędów.
Dziś podsumowałem poprzedni etap i wchodzę w następny. Więc...
Co dalej?
- debiut w Triathlonie,
- zdobyć Koronę Gór Polskich w ciągu jednego roku,
- przejechać na rowerze górskim 300 km w jeden dzień,
- zejść poniżej 40 min na 10 km w bieganiu,
- pojechać rowerem nad morze,
- przebiec maraton,
- zwiedzić Kubę,
- trip po zachodniej części USA,
- rejs po Karaibach,
- podróż do Korei Płd, Chin, Australii, Nowej Zelandii, Islandii, Grenlandii, Kanady,
- zaliczyć pierwszy wyjazd ogromną bandą do Livigno,
- trip rowerowy po Gruzji,
- zacząć organizować wyjazdy snowboardowe oraz rowerowe,
- zmienić dotychczasowe sposoby zarabiania na życie,
- jeszcze bardziej poprawić organizację czasu,
- treking lub rowerowa wyprawa do Nepalu,
- transformacja AB Follow Your Passion w docelową formę,
- wystartować z AB Bikes With Benefits,
- nauczyć się 3 języków,
- spędzać czas z ludźmi pełnymi pasji,
- korzystać i cieszyć się z każdej sekundy życia,
- pewnie coś tu dopiszę, bo najlepsza zabawa jest goniąc króliczka :)
Ja się spełniłem w 2016, a Wy?